Recenzja filmu

Siedem dusz (2008)
Gabriele Muccino
Will Smith
Rosario Dawson

Emocjonalna pornografia

Gabriele Muccino i Will Smith postanowili raz jeszcze wykorzystać chrześcijaństwo samo przeciwko sobie. Podczas gdy "W pogoni za szczęściem" mieliśmy sprytną, bo niezauważalną na pierwszy rzut
Gabriele Muccino i Will Smith postanowili raz jeszcze wykorzystać chrześcijaństwo samo przeciwko sobie. Podczas gdy "W pogoni za szczęściem" mieliśmy sprytną, bo niezauważalną na pierwszy rzut oka trawestację protestantyzmu, to tym razem wzięli w obroty katolicyzm. A tu, jak wiadomo, jedną z najważniejszych koncepcji jest cierpienie, męczeństwo i świętość. Muccino i Smith wykrzywiają te idee, realizując orgię składającą się z samych zbolałych min. Smith jest tutaj kreowany na co najmniej świętego, a może wręcz i na Mesjasza – rola, która przypadła mu chyba do gustu, czego dowodem był już film "Jestem legendą". Jako zdruzgotany poczuciem winy mężczyzna rozdaje swoje dobra, a przede wszystkim organy potrzebującym. Oddaje własne życie, by karmić nim innych. W pięknym obrazku brakuje tylko chórów anielskich wyśpiewujących "accipite et comedite hoc est corpus meum". Problem w tym, że wszystko, co czyni bohater, czyni ze złych powodów. To nie jest autentyczna próba niesienia pomocy, a jedynie forma autodestrukcji, która ubrana jest w szaty świętości i miłosierdzia. Muccino chyba z całkowitą premedytacją torturuje widza nieustannym widokiem zbolałej miny Smitha. Po pewnym czasie ma się już tego serdecznie dość i chciałoby się go po prostu trzepnąć w twarz i krzyknąć: "weź się w garść, człowieku". Gdyby naprawdę chciał odkupić swoje winy, mógłby pomóc nie siedmiu osobom, a siedmiuset tysiącom – wystarczyłoby tylko, żeby wyjechał do Sudanu i zaczął budować pompy i studnie, zamiast naprawiać jakiegoś nic nieznaczącego rzęcha w czyjejś przybudówce. Niestety twórców najwyraźniej nie interesowali też sami bohaterowie. Każdy z nich jest bezwstydnie wykorzystywany tylko i wyłącznie w jednym celu: by wzbudzić w widzu współczucie. Trzeba powiedzieć, że czynią to sprawnie, lecz nie zmienia to faktu, że przez takie postawienie sprawy "Siedem dusz" jest niczym innym jak emocjonalną pornografią, w której stosunek zastąpiony został widokiem smutnej twarzy Smitha i Rosario Dawson, fabuła prowadzi widzów od jednej smętnej sceny do drugiej, a 'money shot' to w tym przypadku łza spływająca po policzku. W tej ekstazie Willa Smitha odnajdą się ci, którzy łatwo się wzruszają. Umierająca Dawson, cierpiący Smith, ślepy Harrelson będą źródłem nieustającego współczucia. Do tego dochodzi muzyka Angelo Milliego, która bezpardonowo wytycza drogę emocjom, jakie powinniśmy czuć. Twórcy postanowili dołożyć do filmu kilka wariacji znanych przebojów, co jest jedną z nielicznych dobrych decyzji. Technicznie film jest zresztą zrealizowany bez zarzutu. Niestety ta sterylność sprawia, że wady obrazu są jeszcze bardziej wyraźne. "Siedem dusz" to obraz idealny dla flagelantów, którzy chcą trochę pocierpieć, ale nie nabawić się przy tym brzydkich blizn. Jestem pewien, że jest ich w naszym kraju dość wielu, by zapełnić sale kinowe.
1 10
Moja ocena:
2
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niedawno oglądałem dramat psychologiczny "Siedem dusz". Do filmu zachęciła mnie szczególnie obecność... czytaj więcej
Czy da się napisać sensowną recenzję tego filmu? A jakąkolwiek recenzję? Jak to zrobić bez zdradzania...... czytaj więcej
Dla jednych - bezsensowny wyciskacz łez, dla innych - bóstwo w postaci filmu. Dla mnie piękny dramat,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones